Category: Inne

Od 1 sierpnia 2024 r., funkcję ordynatora Oddziału Kardiologii w Szpitalu w Sztumie American Heart of Poland objął dr n. med. Nader Elmasri. Dotychczas pełnił rolę zastępcy ordynatora tego oddziału. Jego doświadczenie obejmuje szeroki zakres procedur kardiologicznych z wykorzystaniem nowoczesnych technik. Doktor przeprowadził ponad 4500 angioplastyk wieńcowych, około 400 angioplastyk obwodowych, około 50 zabiegów strukturalnych, ponad 10 000 badań echokardiograficznych, około 500 badań echokardiograficznych przezprzełykowych oraz około 300 badań IVUS. Oznacza to, że jego doświadczenie w zakresie interwencji kardiologicznych i diagnostyki obrazowej jest wielokierunkowe. Dr Elmasri opiekuje się pacjentami cierpiącymi na chorobę wieńcową, zajmuje się również leczeniem zaburzeń rytmu serca i niewydolności serca. Przeprowadza również zabiegi na tętnicach obwodowych, dotyczące problemów z tętnicami poza sercem. Wykorzystuje zaawansowane techniki obrazowania, takie jak echokardiografia klasyczna (przezklatkowa) oraz echokardiografia przezprzełykowa. Zajmuje się również ultrasonografią tętnic wieńcowych. Pacjenci cenią dr. Elmasri za jego zaangażowanie, cierpliwość, wnikliwość oraz doskonałe podejście do leczenia, które sprzyja tworzeniu przyjaznej atmosfery w trakcie opieki medycznej. Jesteśmy przekonani, że jego wiedza i doświadczenie przyniosą korzyści naszym pacjentom i przyczynią się do dalszego rozwoju Oddziału Kardiologii Szpitala w Sztumie American Heart of Poland.

Przez Polskę przechodzi fala upałów. Podczas panujących obecnie wysokich temperatur serce pracuje intensywniej, a naczynia krwionośne się rozszerzają. Wzmożone pocenie się jest naturalnym mechanizmem obronnym organizmu, chroniącym przed przegrzaniem. U osób z chorobą wieńcową, po zawale serca, z wadami zastawkowymi lub nieleczonym nadciśnieniem tętniczym, serce może jednak nie sprostać dodatkowym obciążeniom. Wysokie temperatury i zmiana warunków klimatycznych mogą być czynnikami wywołującymi zawał mięśnia sercowego. Kiedy podejrzewamy takie zagrożenie, szybkie działanie może uratować życie i serce osoby poszkodowanej. Mariusz Hochuł, kardiolog z American Heart of Poland, zwraca uwagę na tę kwestię. W takich sytuacjach, jak mówi kardiolog, powinniśmy natychmiast wezwać pogotowie ratunkowe. W przypadku pojawienia się niepokojącego bólu w klatce piersiowej należy natychmiast dzwonić pod 112. – Typowym objawem zawału serca jest ból w okolicy klatki piersiowej, który często promieniuje np. do lewej lub do prawej ręki, a czasami do żuchwy. Dolegliwościom tym może towarzyszyć duszność lub trudności z oddychaniem.  Ból w zawale trwa zwykle powyżej pół godziny, pacjent może też być blady i spocony.  Często przed zawałem występują objawy przedzawałowe np. krótsze bóle w klatce piersiowej lub ucisk w klatce piersiowej przy małych wysiłkach. Czasami ból może być mylony ze zgagą. Inne objawy to omdlenia lub nudności – wyjaśnia doktor Mariusz Hochuł. „Złota godzina” – czas na wagę życia – Tzw. „złota godzina” to pierwsze 60 minut od pojawienia się objawów zawału serca. Osoby, które w tym czasie dotrą do szpitala, mają szansę uniknąć trwałego uszkodzenia serca i niewydolności serca. Niestety, im dłużej trwa niedokrwienie mięśnia sercowego, tym rozleglejszy jest obszar martwicy i gorsze rokowania dla pacjenta. Dlatego tak ważna jest szybka reakcja – mówi kardiolog American Heart of Poland. Nie bagatelizujmy bólu i nie odwlekajmy wezwania karetki. – W karetce pogotowia ratunkowego pacjent ma wykonywane EKG, które przesyłane jest teletransmisją do naszego oddziału. Już na tej podstawie weryfikujemy jego stan, a cały zespół jest już w gotowości i oczekuje na pacjenta – wyjaśnia doktor Mariusz Hochuł. Przyczyn zwiększonego ryzyka wystąpienia zawału mięśnia sercowego w okresie letnim jest wiele. Wysoka temperatura może osłabić organizm, który mobilizuje wszystkie siły na utrzymanie stałej temperatury ciała. W efekcie podczas upałów odczuwamy zmęczenie, osłabienie, spowolnienie tempa działania oraz trudności z koncentracją. – Podróże do egzotycznych miejsc, zmiany warunków klimatycznych oraz nadużywanie alkoholu również mogą wpływać na nasze zdrowie sercowo-naczyniowe. Cieszmy się letnim czasem, ale bądźmy jednak świadomi czynników zwiększających ryzyko wystąpienia zawału serca i jego objawów – podkreśla kardiolog American Heart of Poland. Warto pamiętać o regularnych konsultacjach z lekarzem oraz dbaniu o zdrowy styl życia, nawet podczas wakacji. Choroby krążenia nie lubią wysokich temperatur. Pacjenci zmagający się z nimi powinni latem bacznie obserwować swój organizm i reagować na wszelkie niepokojące sygnały. – Organizm narażony na wysoką temperaturę zaczyna słabnąć, co może prowadzić do omdleń i przejściowego niedokrwienia mięśnia sercowego, a nawet niedokrwienia mózgu lub udaru mózgu. Powinniśmy częściej kontrolować ciśnienie krwi, ponieważ u niektórych dochodzi do jego spadku – stwierdza doktor. Dlaczego należy pamiętać o nawodnieniu? Przy intensywniejszym poceniu może zwiększać się ryzyko spadku ciśnienia tętniczego, w szczególności, jeśli nie dostarczamy odpowiedniej ilości płynów. W ciągu gorącego dnia przez skórę i drogi oddechowe możemy stracić nawet ponad 1,5 litra płynów. Jest to istotne, ponieważ wraz z potem tracimy nie tylko wodę, lecz także sole mineralne, które odgrywają ważną rolę w regulacji ciśnienia tętniczego – wyjaśnia kardiolog American Heart of Poland. Gdy brakuje płynów – bo pijemy za mało – serce musi pompować krew szybciej, zwiększając rytm pracy. W takich gorących dniach serce potrzebuje więcej tlenu, aby funkcjonować prawidłowo. Jeśli nie dostarczymy go w wystarczającej ilości, może to prowadzić do niedokrwienia mięśnia sercowego i zawału. Unikamy nadmiernej ekspozycji na promienie słoneczne, między godziną 11.00 a 15.00. Czas wolny najlepiej spędzać w półcieniu. Niewskazane jest przebywanie w miejscach zatłoczonych, a w klimatyzowanych pomieszczeniach temperatura powinna być niższa maks. o 5 stopni od tej na zewnątrz. W czasie upałów wzrasta ryzyko zakrzepów – osoby mające żylaki kończyn dolnych powinny dużo chodzić, odpoczywać z nogami uniesionymi powyżej serca, nie wystawiać ich na słońce i nie uciskać ciasną odzieżą.

Nazwisko prof. Andrzeja Bochenka na stałe zapisało się na kartach historii polskiej kardiochirurgii. I to nie tylko za sprawą jego udziału – wspólnie z prof. Zbigniewem Religą i prof. Marianem Zembalą – w pierwszym udanym przeszczepie serca w Polsce. To między innymi dzięki jego doświadczeniu dziś kardiochirurdzy mogą operować przez „dziurkę od klucza”.  Obecnie jako konsultant ds. kardiochirurgii American Heart of Poland wciąż pomaga pacjentom. Ilu ludziom uratował życie? – Tego się nigdy nie wie – mówi skromnie profesor dodając, że nigdy nie przywiązywał wagi do liczb. Jednak z podsumowania konsultacji, badań i operacji  wynika ponad 20 000 pacjentów, którzy korzystali z wiedzy prof. Bochenka. Właśnie mija 40 lat od pierwszej operacji, którą wykonał na otwartym sercu. Łącznie przeprowadził ich  ponad 4500. Profesor Andrzej Bochenek urodził się 21 czerwca 1949 roku w Zabrzu. To wybitny kardiochirurg, który swoje zawodowe umiejętności doskonalił w wiodących ośrodkach kardiochirurgii w Polsce oraz w czasie licznych pobytów w renomowanych klinikach Europy i USA. Jest wychowawcą kolejnych pokoleń kardiochirurgów jako Prorektor ds. medycznych, Wydziału Nauk Medycznych im. prof. Zbigniewa Religi na  Akademii Śląskiej w Katowicach, koordynatorem wielu badań naukowych, autorem prac naukowych w recenzowanych czasopismach medycznych oraz rozdziałów w podręcznikach medycznych, a także  wykładowcą na prestiżowych zjazdach naukowych w Polsce i za granicą. Prof. Andrzej Bochenek jest kopalnią wiedzy na temat polskiej kardiochirurgii i z przyjemnością się tą wiedzą dzieli. W 1973 rozpoczął pracę w Klinice Kardiochirurgii w Zabrzu, początkowo pod kierunkiem prof. Tadeusza Paliwody, w latach 1984–1988 był zastępcą prof. Zbigniewa Religi. – Kiedy zaczynaliśmy razem z profesorem Religą i Zembalą, żaden z nas nie miał specjalizacji z zakresu kardiochirurgii – w Polsce w ogóle nie istniała taka specjalizacja. Dopiero w połowie lat 80. powstała taka możliwość, a my byliśmy pierwszymi, którzy przystąpili do egzaminu specjalizacyjnego z kardiochirurgii – wspomina prof. Andrzej Bochenek. Tych wspomnień ma zresztą znacznie więcej. Kiedy wraca pamięcią do początków swojej zawodowej drogi, aż trudno uwierzyć w postęp, jaki dokonał się w polskiej kardiochirurgii przez ostatnie 40 lat, a który jest między innymi jego zasługą. – Kiedyś kardiolog zajmował się diagnozą, a kardiochirurg przeprowadzał operację. Nie było między nami współpracy, obecnie współpraca tych dwóch specjalizacji jest bardzo ważna.  Dzisiaj pracujemy razem, pojawiły się możliwości leczenia tzw. strukturalnych wad serca, które kiedyś nie były leczone – mówi wybitny kardiochirurg. Przełomem w jego zawodowej karierze był5 listopada 1985 roku, kiedy to prof. Zbigniew Religa z prof. Andrzejem Bochenkiem i prof. Marianem Zembalą przeprowadzili pierwszy w Polsce udany przeszczep serca. – Jednym z moich zadań było otworzenie klatki piersiowej, należało skaniulować tętnice, żyły, podłączyć chorego do krążenia pozaustrojowego. W tym czasie, w sali obok, profesor Religa z Zembalą wycięli serce. Byłem pod wrażeniem – w miejscu wyciętego serca pojawiła się bardzo duża pusta jama w klatce piersiowej – wspomina profesor Bochenek. Mimo że początki kardiochirurgii w Polsce do łatwych nie należały, chętnie przywołuje anegdoty z tamtego okresu, które zresztą po mistrzowsku opowiada. Jedna z historii dotyczy najdłuższego przedmiotu, który wyciągnął z serca pacjenta. Wiele lat temu przed jeden ze szpitali, w którym pracował, przyjechała kilkudziesięcioosobowa romska rodzina. Przedstawiciele rodu błagali profesora, aby zgodził się wyciągnąć pozostawiony podczas innej operacji fragment narzędzia z serca ich ojca i męża.  Narzędzie było mikroskopijne, niewidoczne podczas badań diagnostycznych i nie stanowiło zagrożenia dla zdrowia i życia pacjenta, ale dla niego samego świadomość pozostawienia  tam ciała obcego  uniemożliwiała normalne funkcjonowanie. – Niech pan mu pokaże cokolwiek co pan mu wyjął  – on tylko panu ufa – mówiła żona mężczyzny do profesora Bochenka.  Profesor podjął się zabiegu.  Ku swojemu ogromnemu zdziwieniu,  w sercu pacjenta znaleziono oderwaną końcówkę metalowej mikrosprężynki  (prowadnika) używanego przez kardiologów przy cewnikowaniu serca. Ta pozostałość to ok. 1,5 cm, ale po rozwinięciu była bardzo długa – miała aż 140 cm! Profesor przekazał znalezisko uszczęśliwionej żonie i od tej pory stał się bohaterem całego rodu, który przez wiele lat składał mu podziękowania za tę operację. Takich opowieści profesor Bochenek potrafi przytaczać dziesiątki. Zawsze życzliwy, profesjonalny, z sercem na dłoni – tak opisują go pacjenci, którym uratował zdrowie i życie. A przede wszystkim – skromny. Choć profesora można nazwać  legendą polskiej kardiochirurgii, w jego podejściu do pacjenta, koleżanek i kolegów po fachu trudno doszukać się protekcjonalnego tonu. Często powtarza, że gdyby miał dostać zawału to w Polsce, bo nasza kardiochirurgia  i kardiologia uważana jest za jedną z najlepszych w Europie. W imieniu wszystkich pacjentów, studentów i współpracowników – życzymy 100 lat w zdrowiu Panie Profesorze!

Napoje energetyzujące charakteryzują się właściwościami pobudzającymi. Ich skład obejmuje m.in. znaczną dawkę substancji takich jak kofeina, guarana czy tauryna. Obietnica dostarczenia energii w sposób szybki i łatwy przyciąga nie tylko młodych ludzi, ale również osoby dorosłe. Warto jednak zastanowić się, jakie mogą być skutki spożywania tego typu napojów dla naszego zdrowia. O tym mówi prof. nadzw. dr hab. n. med. Piotr Buszman, kardiolog inwazyjny Grupy American Heart of Poland. Napoje energetyzujące nie pozostają obojętne dla pracy serca. – Po wypiciu napoju energetyzującego odczuwamy chwilowy wzrost wydolności organizmu, wydaje nam się, że zyskujemy dodatkową siłę. Jest to spowodowane tym, że do komórek dociera więcej substancji odżywczych poprzez intensywniejszą pracę serca. Wiąże się to przede wszystkim z zawartością w nich stymulantów tj. kofeiny, guarany, tauryny itd., które powodują zwiększenie ciśnienia tętniczego krwi. Nadmierne i regularne ich spożycie, zwłaszcza u młodych ludzi może prowadzić do nadciśnienia tętniczego ze wszystkimi konsekwencjami takimi jak niewydolność serca czy udar mózgu – ostrzega Piotr Buszman, kardiolog Grupy American Heart of Poland. Częste sięganie po te produkty może powodować zarówno nadmierne pobudzenie, jak i spadek koncentracji. – Ostatnie badania wskazują, iż paradoksalnie energetyki powodują obkurczenie naczyń mózgowych, a tym samym na pewno nie polepszają naszych zdolności kognitywnych, umysłowych czy zdolności do zapamiętywania – a tym często kierujemy się przy wyborze energetyków – wyjaśnił kardiolog. Energetyki stymulują produkcję hormonu stresu. – To właśnie wypicie napoju energetycznego może wywoływać tzw. stres hormonalny.  A mowa o noradrenalinie, substancji chemicznej, wytwarzanej przez nasz organizm w sytuacji zagrożenia. Noradrenalina podnosi ciśnienie krwi, zmienia rytm pracy serca, przyspiesza oddech. W nadmiarze może ona podnosić ryzyko zaburzeń rytmu serca – dodał Piotr Buszman. Po godzinie spożycia energetyka poziom kofeiny i cukru gwałtownie spada, dlatego możemy odczuwać już zmęczenie. – Spożywanie nawet małych ilości napojów energetyzujących może mieć dla naszego organizmu niekorzystne skutki. Kolejną wadą spożywania energetyków jest skrócenie czasu snu i pogorszenie jego jakości, co jest przyczyną przemęczenia oraz osłabienia organizmu – dodał ekspert American Heart of Poland. Nie mieszaj napojów energetyzujących z alkoholem – W przypadku połączenia napojów energetyzujących z alkoholem, obserwuje się specyficzne efekty na poziomie upojenia, przyczyną takiego stanu jest kofeina, która neutralizuje uspokajające właściwości alkoholu, sprawiając, że pijący ma wrażenie niższego stopnia odurzenia, jednocześnie dając złudne odczucie zwiększonej energii. To zjawisko może wprowadzać w dezorientację i stanowić potencjalne zagrożenie dla zdrowia oraz doprowadzić do śmiertelnego przedawkowania alkoholu. Ponadto połączenie alkoholu z napojem energetycznym podwójnie odwadnia organizm. Taka mieszanka poważnie obciąża serce – ostrzega Piotr Buszman. Kawa czy energetyk – co wybrać? Zdecydowanie kawę, najlepiej bez cukru, oczywiście z zachowaniem umiaru. Warto pamiętać, iż napoje energetyczne zawierają dużą ilość cukru i sztucznych dodatków, co może generować ryzyko rozwoju wielu schorzeń, nie tylko kardiologicznych (cukrzyca, otyłość). Jeśli wybralibyśmy napój energetyczny w wersji light to znajdziemy w nim sztuczne słodziki, które również nie są wskazane. Trzeba zaznaczyć, że napoje energetyzujące nie są jedynym źródłem kofeiny, znajdziemy ją także herbacie, napojach typu cola czy czekoladzie. W celu poprawienia koncentracji i zwiększenia poziomu energii należy zdrowo się odżywiać, pamiętać o aktywności fizycznej i odpowiedniej ilości snu – dodał Profesor.  Napoje energetyzujące zawierają: około 25 g cukrów prostych na 250 ml napoju, 80 mg kofeiny na 250 ml, a zawartość tauryny mieści się w zakresie od 500 do 1000 mg na 250 ml. Według m.in. Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), spożycie kofeiny przez zdrowe osoby dorosłe nie powinno być wyższe niż 400-450 mg/dzień, natomiast u dzieci – nie wyższe niż 2,5 mg na kilogram masy ciała dziennie.

 Fizjoterapia uroginekologiczna staje się coraz powszechniejsza- z usług fizjoterapeuty uroginekologicznego korzystają zarówno kobiety jak i mężczyźni. Na czym polega urofizjoterapia, jak wygląda wizyta w gabinecie fizjoterapeuty uroginekologicznego i z jakimi problemami można się do niego zwrócić mówi Marta Sapeta, specjalista ds. urorehabilitacji z Uzdrowiska Ustroń, Grupa American Heart of Poland. Urofizjoterapia to jedna z dziedzin nowoczesnej medycyny, która przebija się do świadomości Polaków – czym jest? Urofizjoterapia to interdyscyplina medyczna, która łączy w sobie zagadnienia urologii, położnictwa, ginekologii, neurologii, ortopedii, a także psychologii i dietetyki. To bardzo szeroka dyscyplina, która wykazuje wysoką skuteczność, dlatego tak szybko zdobywa uznanie wśród pacjentów. Dzięki interdyscyplinarności możemy patrzeć na pacjenta holistycznie, globalnie, a to bardzo ważne w fizjoterapii – wyjaśnia Marta Sapeta, specjalista ds. urorehabilitacji z Uzdrowiska Ustroń, Grupa American Heart of Poland. Czy to, że urofizjoterapia ukierunkowana jest na przywrócenie równowagi mięśni w miednicy mniejszej oznacza, że fizjoterapeuta w swojej pracy skupia się wyłącznie na tym obszarze ciała? Miednica w fizjoterapii uroginekologicznej jest istotnie w centrum naszego zainteresowania. To właśnie tam skupione są problemy nierównowagi napięciowo-ruchowej, wynikające z zaburzeń w sąsiednich segmentach naszego ciała. Pacjentki i pacjenci zaczynają odczuwają dolegliwości ze strony miednicy mniejszej, a często rozwiązanie znajduje się poza nią. Bywają przypadki, gdy terapię zaczynamy od stóp, co dla pacjentów jest wielkim zaskoczeniem – odpowiada Marta Sapeta. Do kogo kierowana jest urofizjoterapia? Wydaje się, że głównie do kobiet… Zdecydowanie nie tylko do kobiet. Urofizjoterapia jest równie ważna dla obu płci, choć to kobiety częściej i odważniej z niej korzystają. Panowie, ku naszemu wielkiemu zadowoleniu, pojawiają się coraz częściej, choć w dalszym ciągu wtedy, kiedy już problem jest zaawansowany lub kiedy efekty zabiegu chirurgicznego nie przyniosły oczekiwanych efektów. Jak przebiega wizyta u urofizjoterapeuty? Scenariusze są różne. Każdy pacjent przynosi ze sobą własną, niepowtarzalną historię, która ukształtowała jego problem. Pierwsza wizyta może trwać nawet godzinę. Zawsze składa się z bardzo obszernego wywiadu, sprawdzenia postawy ciała, oględzin blizn, jeśli takie pacjent posiada oraz, jeśli pacjent wyrazi zgodę, badania dna miednicy. Bardzo nam zależy, aby pacjent nie obawiał się wizyty. Chcemy, aby pacjent opowiadał dużo i szczerze, a także czuł się maksymalnie komfortowo, ponieważ dotykamy wrażliwych i intymnych tematów. W tym wywiadzie ważne są wszystkie informacje. Specyfika pracy, ilość i jakość porodów, wyniki badania moczu, USG jamy brzusznej, czy nawet rezonans kręgosłupa lędźwiowego. Dlatego jeśli pacjent ma swoją dokumentację medyczną jest ona bardzo cennym źródłem wiedzy. Tego typu fizjoterapia prowadzona jest także w ramach leczenia w sanatorium… W uzdrowiskach można oczywiście korzystać z zabiegów urorehabilitacji. Dobrze, jeśli pacjenci zgłaszają się na początku pobytu, ponieważ mamy wtedy realny czas na działanie. Jak w przypadku każdej rehabilitacji, to właśnie czas ma kluczowe znaczenie. To proces leczniczy, który nie wydarzy się z dnia na dzień. U pacjentów dolegliwości gromadzą się i pogłębiają często latami, dlatego nie istnieją metody, które wyrównają wszystkie niedostatki w czasie jednej wizyty. Fizjoterapia uroginekologiczna może być prowadzona również w ramach profilaktyki. Jak wtedy wygląda taka fizjoterapia? W jakim wieku należy ją zacząć? Oczywiście! I to jest najwspanialsze w tej metodzie. Profilaktyka zaczyna się już u dzieci. Polega na prawidłowych nawykach toaletowych, później to również świadome macierzyństwo, przygotowanie do porodu i praca w połogu. To także regularne wizyty u ginekologa czy urologa, do których serdecznie zachęcam i namawiam pacjentów. No i oczywiście zadbanie o prawidłowe napięcie mięśni dna miednicy, dzięki ćwiczeniom, których można się nauczyć w gabinecie i praktykować już w zaciszu domowym – podsumowuje specjalistka.

Leczenie nowotworowe niesie ze sobą znaczne obciążenia dla organizmu pacjenta, porównywalne do intensywnego wysiłku fizycznego, towarzyszącego maratonowi. Proces terapeutyczny jest nie tylko trudny fizycznie, ale także stanowi ogromne wyzwanie emocjonalne. Pacjenci doświadczają bólu nowotworowego oraz ograniczenia aktywności fizycznej, co zwiększa ryzyko powikłań, szczególnie w zakresie układu krążeniowo-oddechowego. W ramach kompleksowej opieki onkologicznej kluczowym elementem jest wdrożenie rehabilitacji onkologicznej we właściwym czasie. Kto powinien poważnie rozważyć tego rodzaju wsparcie? Izabela Szczypior, fizjoterapeutka z Uzdrowiska Ustroń, będącego częścią Grupy American Heart of Poland, podkreśla, że rehabilitacja onkologiczna jest zalecana wszystkim pacjentom przechodzącym leczenie onkologiczne. To nie tylko pomoc w przywróceniu sprawności fizycznej, ale również wsparcie psychiczne w trudnych chwilach. Czym jest i jaka jest specyfika rehabilitacji onkologicznej? Rehabilitacja onkologiczna powinna być nieodłącznym elementem leczenia onkologicznego. Na każdym etapie postępowania terapeutycznego powinna charakteryzować ją kompleksowość. Trzeba pamiętać, że pacjent onkologiczny już na samym początku swojego leczenia musi zmierzyć się z ogromnym stresem związanym z diagnozą i perspektywą długotrwałego leczenia. Ważne jest zatem zrozumienie i szczególna opieka. Naszym zadaniem jest towarzyszenie i pomoc pacjentowi w przejściu przez ten trudny czas i umożliwienie powrotu do zdrowia i funkcjonowania sprzed choroby – wyjaśnia Izabela Szczypior, fizjoterapeutka. Pacjent onkologiczny to pacjent z różnymi dysfunkcjami. Jacy pacjenci najczęściej trafiają do fizjoterapeuty? Najczęściej zajmujemy się rehabilitacją kobiet po mastektomii, kobiet po usunięciu narządów rodnych, po leczeniu czerniaka i mężczyzn po leczeniu raka prostaty. Specyfika leczenia tych rodzajów nowotworów powoduje spore zagrożenie obrzękiem limfatycznym kończyn górnych lub kończyn dolnych – to te dolegliwość stanowią dla nas duże wyzwanie terapeutyczne. Początkowo obrzęk może być niewidoczny, ale powodować dyskomfort u pacjenta tj. uczucie ciężkości i rozpierania Z czasem opuchlizna staje się coraz bardziej zauważalna i bolesna. Napięta skóra robi się bardzo wrażliwa i podatna na urazy, a rany trudno się goją. Kolejnym niekorzystnym następstwem leczenia onkologicznego są zaburzenia ze strony układu narządu ruchu. To ograniczenia ruchomości stawów, znajdujących się w bliskim sąsiedztwie miejsca operowanego czy miejsca poddawanego naświetlaniom. To także dolegliwości wynikające z braku elastyczności blizn oraz przypadki osłabienia siły mięśniowej kończyn. Możliwe powikłania wywoływane przez zaburzenia zrostu blizny to m.in. przykurcze mięśniowe, zaburzenia czucia oraz dolegliwości bólowe. Zatem warto pracować z bliznami, zarówno z tymi świeżymi jak i starszymi, gdyż znacząco można poprawić ich wygląd, elastyczność oraz ruchomość – informuje fizjoterapeutka. Czy każdy pacjent może być rehabilitowany? Jakie są wskazania a jakie ograniczenia? Jak sugeruje Izabela Szczypior, rehabilitacja powinna odbywać się na każdym etapie leczenia choroby nowotworowej. W pierwszej fazie, bezpośrednio po postawieniu diagnozy, pacjent powinien zostać poinformowany i uświadomiony jakie będą skutki leczenia. Na tym etapie bardzo ważna jest współpraca lekarza, fizjoterapeuty oraz psychologa. W kolejnej fazie – bezpośrednio po operacji, wkraczamy z fizjoterapią mającą na celu przywrócenie utraconych funkcji oraz z nauką pewnych zachowań, nawyków, które powinny towarzyszyć pacjentowi już do końca życia. Każde ograniczenie ruchomości, funkcji, ból, osłabienie siły mięśniowej, problemy z blizną pooperacyjną, obrzęk limfatyczny – to wskazania do rehabilitacji. Z kolei ograniczenia w fizjoterapii mogą wynikać ze specyfiki etapu leczenia, na jakim pacjent się znajduje. Jeżeli pacjent jest w trakcie radioterapii okolicy klatki piersiowej po usunięciu gruczołu piersiowego to przeciwwskazaniem będzie masaż tej okolicy. To nie znaczy jednak, że nie masujemy kończyny górnej po tej stronie, gdyż jest ona zagrożona obrzękiem limfatycznym. Każdą terapię dostosowujemy indywidualnie dla danego pacjenta. Jest „szyta” na miarę jego potrzeb i wskazań terapeutycznych. Na ile pacjenci po amputacji czy rekonstrukcji, mogą wrócić do pełnej sprawności? Jeżeli skupimy się na pacjentkach po amputacji piersi (należy zaznaczyć, że mężczyźni również chorują na raka gruczołu piersiowego), to można śmiało powiedzieć, że te osoby wracają do pełnej sprawności po leczeniu raka piersi. Oczywiście wszystko zależy w jakim momencie pacjent trafi do terapeuty i jakie było leczenie. Im bardziej skomplikowane leczenie (radioterapia, chemioterapia, leczenie hormonalne, operacyjne) tym bardziej rehabilitacja będzie rozciągnięta w czasie. Poprawa stanu zdrowia i funkcjonowania oznacza możliwość bycia aktywnym zawodowo. Dla pacjenta nie będącego czynnym zawodowo oznacza to poprawę komfortu życia codziennego – dodała fizjoterapeutka.  Jak powinna wyglądać rehabilitacja onkologiczna w sanatorium? Rehabilitacja powinna składać się z trzech rodzajów konsultacji ze specjalistami, które tworzą szeroko pojętą rehabilitację onkologiczną tj. praca z fizjoterapeutą, praca z psychologiem i praca z dietetykiem. Każdy pacjent poddawany jest kinezyterapii ogólnoustrojowej (ćwiczenia gimnastyki porannej, ćwiczenia w wodzie, ćwiczenia relaksacyjne, rozluźniające), oddechowej: grupowej oraz indywidualnej, wykonywanej na przyrządach w sali gimnastycznej pod nadzorem terapeuty. Ćwiczenia dobierane są indywidualnie dla każdego pacjenta i ukierunkowane na zdiagnozowany wcześniej problem. U pacjentów z występującym obrzękiem, w zależności od jego stopnia, stosuje się manualny drenaż limfatyczny oraz pneumatyczną przerywaną kompresję z wykorzystaniem specjalnego aparatu wyposażonego w mankiety nakładane na kończyny. Cykliczne napełnianie się powietrzem i opróżnianie poszczególnych komór mankietów wywołuje odpowiednik ucisk na kończynę. Po zastosowanym drenażu limfatycznym, można wykonać bandażowanie wielowarstwowe, polegające na zastosowaniu wielu warstw pianek, osłon, podkładów i bandaży, co ma regulować ciśnienie spoczynkowe i ciśnienie wysiłkowe w kończynie. Bardzo ważnym elementem fizjoterapii jest nauka automasażu jako formy profilaktyki przeciwobrzękowej oraz edukacja pacjentów w zakresie doboru odzieży kompresyjnej. Wszystkie zabiegi powinny być konsultowane z lekarzem, dobierane indywidualnie w zależności od potrzeb. Celem jest poprawa ogólnej sprawności i funkcji pacjenta i możliwie szybki powrót do pełnego zdrowia i jakości życia sprzed choroby.